Na 10 kwietnia 2024 roku wyznaczono posiedzenie Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który miał zakończyć trwający od czerwca 2014 roku proces p-ko Bankowi Millennium dotyczący stosowania przez bank postanowień niedozwolonych w umowach kredytu waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego. Rozprawa została jednak odwołana.

Na taką decyzję sądu wpłynęła informacja o wyznaczeniu na 25 kwietnia 2024 roku posiedzenia Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, która miała odpowiedzieć na sformułowane w styczniu 2021 roku przez pierwszą prezes Sądu Najwyższego pytania dotyczące kredytów waloryzowanych kursem walut obcych.

Decyzja Sądu Apelacyjnego o odwołaniu terminu rozpoznania apelacji to kolejna próba cierpliwości dla frankowiczów uwięzionych w pozwie zbiorowym.

Ale zacznijmy od początku. W 2014 roku konsumenci, reprezentowani przez Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Olsztynie złożyli pozew o ustalenie odpowiedzialności banku z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia w związku ze stosowaniem przez ten bank we wzorcach umownych klauzul niedozwolonych.

Pozew ten z założenia nie miał prowadzić do rozliczenia z bankiem, a jedynie przesądzić, że  bank ponosi odpowiedzialność wobec kredytobiorców z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia w zakresie różnicy pomiędzy świadczeniem faktycznie przez bank pobranym, a świadczeniem, jakie powinien uzyskać gdyby umowa nie zawierała postanowień niedozwolonych.

Po kilkuletnim oczekiwaniu na decyzję sądu w zakresie przyjęcia pozwu do rozpoznania w postępowaniu grupowym oraz po kolejnym, niemal dwuletnim oczekiwaniu na ustalenie składu grupy, w połowie 2019 roku sprawa ruszyła z miejsca w tym sensie, że powstały warunki do jej merytorycznego rozpoznania.

Polskie sądy potrzebowały więc ponad 5 lat by ocenić czy w ogóle zajmą się sprawą frankowiczów i w jakim układzie podmiotowym jest to możliwe. 5 lat.

W tym kontekście szeroko kiedyś komentowane i utrwalone na nagraniach, słowa Leszka Czarneckiego z których wynikało, że otrzymał on od Romana Giertycha gwarancję, że sprawa frankowiczów Getin Banku nie będzie rozstrzygnięta przez co najmniej 5 lat brzmią jak przesadna ostrożność prominentnego adwokata.

Gdy formalności związane z takim trybem dochodzenia roszczeń się zakończyły, w październiku 2020 roku wyznaczono rozprawę, po której nastąpił okres półtorarocznego oczekiwania.

Co się działo w międzyczasie? Trwało oczekiwanie, które, jak się Państwo już powinni zorientować jest immanentnym elementem procesu, pozwalającym petentom docenić rozstrzygnięcie, które w końcu zapada. Tyle, że w tym wypadku, petent zadowolony z wyroku był jeden, a petentów niezadowolonych było ponad 3200.

Dlaczego tak się stało? Bo wylosowany do rozpoznania sprawy skład sądu, wbrew ugruntowanej już w tamtej dacie linii orzeczniczej w sprawach frankowych, stanął na stanowisku przeciwnym do tego utrwalonego, a mianowicie, że kwestionowane w postępowaniu postanowienia umowne nie naruszają rażąco interesów konsumentów i to pomimo tego, że orzeczenia sędziów tego składu były wcześniej w toku kontroli zmieniane przez sąd apelacyjny.

Apelacja i co dalej?

Po wyroku oddalającym powództwo, reprezentant grupy  złożył oczywiście apelację od wyroku i z wysokim prawdopodobieństwem wyrok w tej sprawie zostanie zmieniony.

Niestety wiele wskazuje na to, że rozstrzygnięcie to nie doprowadzi do zakończenia sporu konsumentów z bankiem. Nie należy spodziewać się w szczególności gotowości banku do dokonania rozliczeń z klientami tak w oparciu o przyjęcie „ofrankowującego” skutku eliminacji postanowień niedozwolonych jak i w oparciu o przyjęcie, że na skutek eliminacji tych postanowień umowa nie może funkcjonować, a w konsekwencji, że jest nieważna.

Postawieni w takiej sytuacji konsumenci będą mieli, a w zasadzie już dzisiaj mają, dwa wyjścia.

Pierwsze – rozpocząć rozmowy o zawarciu z bankiem ugody, która pozwoli im zakończyć spór, ze świadomością tego, że prowadzenie procesu mogłoby być dla nich finansowo atrakcyjniejsze.

Wchodząc na tę ścieżkę powinni jednak wiedzieć, że propozycje składane przez bank należy negocjować i że odwrotnie niż kilkanaście lat temu, gdy zaciągali kredyty, to oni, a nie bank mają negocjacyjną przewagę.

Drugie, z którego coraz częściej korzystają konsumenci uwięzieni w postępowaniach grupowych to skierowanie pozwu indywidualnego p-ko bankowi o zapłatę i ustalenie nieważności umowy.

Choć rozwiązanie to niesie w sobie pewne ryzyko związane z przyjęciem niedopuszczalności pozwu (i jego odrzuceniem) wskutek przyjęcia, że toczy się już sprawa o to samo roszczenie to coraz częściej sądy zwracają uwagę na brak tożsamości roszczeń dochodzonych w postępowaniu grupowym oraz indywidualnym.

O ile bowiem w pozwie grupowym reprezentant grupy domaga się ustalenia odpowiedzialności banku z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia w odniesieniu do tzw. „odfrankowienia” o tyle w pozwie indywidualnym wnosi się o ustalenie nieważności umowy kredytu oraz o zasądzenie zwrotu świadczenia nienależnego spełnionego przez kredytobiorców na rzecz banku wobec nieważności całej umowy.

W konsekwencji takiego poglądu sądy odmawiają odrzucenia pozwu, zabezpieczają powództwa gdy zachodzą ku temu przesłanki i wydają w indywidualnych sprawach wyroki. 

Co dalej z postępowaniami grupowymi?

Doskonała w założeniach idea prowadzenia sporów w grupie, obniżająca koszty postępowania i podwyższająca efektywność sądownictwa nie zdała egzaminu w polskich warunkach. Dzisiejsza kondycja sądownictwa cywilnego, która dotyka każdego obywatela, kierującego sprawę do wydziału cywilnego sądu okręgowego (bo te najczęściej rozpoznają sprawy frankowe) z dużym prawdopodobieństwem byłaby znacznie lepsza gdyby postępowania grupowe stanowiły rzeczywistą alternatywę dla procesu indywidualnego.

Wobec niższych kosztów, a także obecnego kiedyś, a już niestety w istotnym stopniu nieaktualnego przekonania konsumentów, że w grupie są silniejsi, zamiast kilkuset tysięcy spraw mogłoby ich być kilkadziesiąt czy kilkaset.

Nie chcąc godzić się na pogrzebanie słusznej idei, obok kontestacji aktualnego stanu rzeczy wypada jednak sformułować jakieś postulaty.

I tak, po pierwsze, należy uprościć przepisy w zakresie kwalifikacji postępowania do rozpoznania w postępowaniu grupowym oraz w zakresie ustalenia składu grupy. Tak by zamiast trzech odrębnych rozstrzygnięć, z których każde podlega odrębnemu zaskarżeniu wszystkie te kwestie były rozpoznawane w jednym orzeczeniu. Wydaje się, że na podjęcie takiej decyzji i jego kontrolę powinien wystarczyć rok, ale nie wariujmy – sukcesem byłoby już skrócenie wspomnianego wyżej pięcioletniego okresu o połowę.

Po drugie, niezbędne są zmiany o charakterze organizacyjnym. Rozpoznawanie przez tych samych sędziów spraw indywidualnych i grupowych oraz administrowanie nimi przez te same wydziały nie sprzyja właściwej (czyli zmierzającej do uzyskania rozstrzygnięcia w rozsądnym terminie) organizacji pracy. Celowe byłoby więc utworzenie wyspecjalizowanych sądów do rozstrzygania spraw w postępowaniu grupowym.

Tego typu rozwiązanie budowałoby doświadczenia sędziów i personelu administracyjnego w orzekaniu i zarządzaniu sprawami zawiłymi i wieloosobowymi.

Decyzja sędziego dotycząca roszczeń kilku tysięcy osób będzie zawsze z jego perspektywy ważyć więcej niż w indywidualnej sprawie. Brak doświadczenia może być elementem zniechęcającym go do zakończenia sprawy albo zachęcającym do podejmowania działań pozornych – wydłużających postępowanie dla samego tylko uchylenia się od wydania wyroku.

Ostatnia, ale być może najważniejsza sprawa to wykształcenie wśród sędziów powszechnego  przekonania, że sądy mają służyć stronom procesu, a nie sędziom.

To oni ostatecznie są gospodarzami postępowania i bez ich determinacji by tak zdefiniowaną rolę pełnić, nawet najlepsze przepisy nie pomogą. A każdy pełnomocnik – i konsumenta i banku, wie, że w tym obszarze jest wiele do zrobienia.

Jacek Szymański

adwokat

Jesteś uczestnikiem postępowania grupowego i chcesz poznać swoje możliwości, skontaktuj się z nami klikając tutaj.

Chętnie odpowiemy na Twoje pytania.

 

 

Poznaj nowe możiwości

Odpowiemy ASAP

Not readable? Change text. captcha txt